Mamie

05.1995

Miała długie rzęsy, czarny kok, ciepłe dłonie, męża z
brodą i mnie. Zamyślone wąskie usta układały się w łódkę, i
wtedy lewy kącik podnosił się dumnie, a zadarty nos mówił, że to
przypadek.

Tak jakoś dziwnie
umiała patzeć w bok
i zadzierała w gore ten nos.

i ten kok.
Go tu dużo mówić
brunetka
co tu dużo mówić
żona
I co tu gadać
mama
Ona.

Gdy na stole coś stało
to była to kawa
Doktorat pisała z prawa
z lewa kołysała mi starszego brata
i taką malował ją tata

Lubiła ludzi
i lubiła wino
Wierna Franciszkom
Tomaszom, Augustynom.

Chciała być' pokorna
ona, w każdym geście dumna
zadziorna
Szumiała spódnicą sztruksową
gdy coś nie szło
zaczynała "ab ovo"

Poważna i pogodna
Taka ciepła cała i gotowa do skoku
głębokim altem śpiewała
"Dookoła noc się stała"
i tak rok po roku

Jak okręt wchodziła w burze i kłopoty
/koleżanki odradzały jej mnie :
ej, Gośka, no co ty/

Fantazję miała we krwi
Chyba po ojcu. /Była dumna z jego wąsów/
Czasem wilgotniały jej oczy
kiedy z radia płynął hejnał
ukradkiem wzdychała
Nie wiem czy tęskniła bardziej za Krakowem
czy za otwartym oknem
i jasnym ogrodem
w którym dorastała

Zżółkł skrypt doktorski
Zakurzone stanęło pianino.
Wiem tylko, że czas
mierzyła rodziną

a za pierwszą wypłatę
kupiła dwie płyty Starszych Panów
i zielono żółty adapter "Bambino"

Blady policzek, głęboki dekolt, głęboki oczodół. Lata
siedemdziesiąte znaczyła kreską kociego oka.
Czarne brwi, malowała rano tuszem "Astra", rozciągały się
krętą drogą, konkretną jak ona. Później na łaciną jawił mi sią
ten obraz
vita brevis
are, - ere,- ire
ubi estis, puellae ?