Z rezerwatu tych kilku słów

Z rezerwatu tych kilku słów, których
nie umiem zastąpić innymi,
wyprowadzam mojego Boga
nocami.
Trzeba minąć bezpieczne miasta
zastygłe w ostatniej wieczornej rozmowie,
miasta, w których wszystko jest
rekwizytem. Ja jestem twoim
rekwizytem, a ty moim.
Trzeba minąć bezpieczne miasta,
żeby wejść na tę kładkę, bo tylko
jej wąska kruchość jeszcze coś
obiecuje
nad przepaścią.
I wtedy oddech Boga
rośnie za moimi plecami,
i tylko wtedy myślę — przecież On
nie jest aż tak
oswojony,
jak umawialiśmy Się wieczorem.