Rudy bukiet Anny

Rudy bukiet Anny

Bańki szamponu, gdy się wypelnią potrafią rozwinąć delikatną gamę barw i na chwilę zranić nimi oczy.
Wystarczy trochę światła
by w taki sam sposób
ożywic Twoje włosy.
A powołał Cię do życia lakierowany kominiarz.

*

Siedziałaś na ławce z rękami podłożonymi pod kolana i majtałaś nogami:
w przód i w tył
w przód i w tył
w przód i w tył
Byłaś smutna, tak jak tylko Ty potrafisz, że oczy masz zadumane i lekko przymknięte.
Między jednym i drugim
w przód i w tył
pękła wstążka spinająca do tyłu wlosy. Rozsypały się na słońcu tak obficie, jak gdyby ktoś dosypywał ich z góry. Wtedy mnie zauroczyłaś: tymi cętkami kolorów rozmazującymi kształty jak
baśnie rosyjskie.
Patrzyłaś zbudzona, a ja nie miałem drugiej wstążki i nie umiałem matematyki.
Długo i cierpliwie tłumaczyłaś mi ją.
Mała, rozmarzona, rudowłosa dziewczyna.
Podając Ci płaszcz przytuliłem cię muskając policzkiem o policzek.
Patrzyłas taka zdziwiona z dziecinnie szeroko otwartymi oczami. Później biegliśmy ręka przy ręce przez czerowne swiatła,
kałuże, czując nasza wyższość rozstępowały się przed nami.
Cieszyłem się wszystkim, co było Toba
a byłaś wszystkim.

*

I ten zatrzymany na ekranie kadr:
dziewczyna tancząca na jednej nodze na dachu "Trabanta",
rozwiana peleryna,
rozwiane włosy,
rozrzucone ręce.

*

Spójrz Anno, Twoje kwiaty nadal kwitną !

Bytom, 1969 Dla Hani Lipskiej