Młodość we włosach

luty 1998

(Bajka o Panu Ambrożym, pod tytułem "Młodość we włosach Pana Ambrożego")

Pan Ambroży był jeszcze młodym człowiekiem i mógł z łatwością zostać marynarzem albo strażakiem. Przynajmniej możemy tak sądzić, patrząc w jego głębokie, lecz pełne energii oczy, którymi zwykł był wyczyniać różne sztuczki mniej lub bardziej świadomie.
0 jego młodości świadczyć też mogły dłonie klarnecisty, które niewątpliwie posiadał i którymi poruszał najbardziej niejasne i intymne struny w otoczeniu, te niezauważalne lub głęboko ukrywane, wydobywając z nich dźwięki zadziwiająco czyste, pogodne i konkretne.

Możemy więc stwierdzić, że z Pana Artura wyzierała powszechnie młodość i to w imponującej skali. Niestety pan Alojzy zwykł był tęsknić za swoją młodością, uważając się za człowieka doświadczonego przez życie i powoli, lecz nieubłaganie tracącego blask - czyli - gasnącego. Czasami, zwykle pod wieczór, patrzył z niepokojem w lustro, obserwując bacznie swoje czoło i policzki, oraz niewiadomego pochodzenia poświatę, która roztaczała się wokół, jego południowo-zmierzchowej urody. Więc patrzył w lustro, chcąc choćby w pamięci utrwalić to, co widział, a może już tylko pamiętał.

Właśnie w tej chwili, kiedy Pan Ambroży kończył badać swoje kolano, pojawiła się przy nim pewna wróżka. Wróżka Anastazja była osobą zdecydowanie już niemłodą, chociaż dla mniej uważnych obserwatorów mogły okazać się mylące jej nieco dziecinne rysy i sposób bycia. Na dodatek Wróżka, jak to wróżka, miała zdolność bycia i nie bycia, czym utwierdzała w przekonaniu tych, którzy twierdzili, że jej nie ma, jak i tych, którzy twierdzili, że jest wróżką. Co do tego Pan Artur nie miał najmniejszych wątpliwości i zdążył się nawet zaprzyjaźnić z Wróżką Anastazją, a to zarówno w tych chwilach, w których była jak i w tych, w których znikała. Sama chciała zostać kiedyś marynarzem albo lotnikiem, a że nieobce były jej także sztuczki z wchodzeniem i wychodzeniem przez lustro, porozumiewali się bez trudu i przeważnie bez słów.

Po wypiciu rytualnej filiżanki absyntu i rurki rumianku, wróżka postanowiła rozwikłać zagadkę dziwnego samopoczucia Pana Ambrożego, przy czym nie spuszczając oczu z horyzontu zaczęła energicznie wchodzić i wychodzić przez okno, co uczyniła około trzydziestu ośmiu razy. Wreszcie rzekła : To, że przypuszczasz, że nie możesz już zostać strażakiem ani marynarzem ma swoje
źródło w tym jedynie, że od dłuższego czasu odczuwasz na sobie ciężar dziejów 25,7 wieków kultury Dzikich Wód, to natomiast ma miejsce dlatego jedynie, że nie posiadasz włosów.

Cisza, która po tym nastąpiła przypominać mogła tylko kamień lub miarowe cykanie trzech tysięcy świerszczy. Ale wróżka, patrząc nieustannie w horyzont mówiła dalej : Wszystko to może być, rzecz jasna, złudzeniem, a żeby tak się stało musisz obrócić się na pięcie dwa razy najszybciej jak potrafisz i spojrzeć na wszystko jeszcze raz. Powodzenia !

Zanim Pan Ambroży odprawił nakazane przez wróżkę czary i powrócił do pełni sił, bardzo zmartwił się na te słowa, a nawet nieomal uraził, gdyż był wyjątkowo głęboko przekonany o istnieniu swoich włosów w miejscu, w którym posiadał krótko przystrzyżony trawnik bujnej trawy, o kolorze lśniącej czerni.